poniedziałek, 7 listopada 2016

Dlaczego ludzie są tacy dziwni?

Ostatnio wydarzyło się u mnie coś, co mnie bardzo męczy... Nie mogę spać, a jak już zasnę - to wtedy muszę prędzej czy później się obudzić - a wtedy... jest mi niewymownie przykro...

Kiedy pracowałam, przyjęto ze mną wiele jeszcze innych osób do zespołu - wśród nich był Poker. Jakoś tak od razu złapaliśmy ze sobą kontakt - Poker był niesamowity, miał świetne poczucie humoru i mieliśmy trochę wspólnych zainteresowań. Bardzo mocno go polubiłam, spotykaliśmy się od czasu do czasu; nawet zdążyłam już odwiedzić go w jego domu, kiedy był chory. Uwielbiałam z nim grać w gry komputerowe - bo raz, rozgrywka była fajna, a dwa, przyjemnie się rozmawiało i żartowało w tle.

Chciałam, żeby został moim przyjacielem po prostu. Ale nie wyszło. Teraz tylko strasznie się męczę, bo w głowie tylko mi piszczy "dlaczego, dlaczego?" - jest mi bardzo, bardzo przykro...

środa, 2 listopada 2016

Spokój.

Taaak... Dzisiaj byl spokojny dzien... Chyba... Nie jestem pewna i szczerze mowiac musze siebie sama przekonywac, ze to byl przyjemny, spokojny dzien bez nerwow.

Upieklam kruche ciasteczka - takie male, blekitne serduszka oraz maslane krazki, ktore chcialabym jutro zamoczyc w gorzkiej czekoladzie ze skorka pomaranczowa. Ciasteczka wyszly przepyszne, szczegolnie z mlekiem, a chrupia tak, ze az milo sie je wcina. Chyba mnie to cieszy - niestety musze sama siebie przekonywac do dobrego samopoczucia. Tak to czuje wszystko jakby bylo przygaszone - jakbym widziala moje emocje przez gesta mgle, w ktorej gdzies w oddali majacza moje radosne wspomnienia...

Dla zabicia odrobiny czasu i zapomnienia, pokolorowalam tez sobie troszke dwie kartki w cieplych kolorach. Nie chcialo mi sie dzis w ogole wlaczac komputera, nic a nic. Czuje, ze na razie mam dosyc elektroniki... Ale pozwolilam sobie na mally mecz z Filozofem, bo czulam, ze ma bardzo ochote sprobowac gry po najnowszej aktualizacji.

Filozof wrocil do siebie na kilka dni, ostatnio codziennie przez kilka godzin gralismy przez internet, wiec... Sie nie dziwie, ze mi sie nie chce. Przejadlam sie. Poza tym moj komputer na Windowsie tak strasznie szumi i buczy, ze bez sluchawek nie da sie grac, bo zaglusza sie dzwiek tym ciaglym szzzszzzszzz. Na Linuxie nie mam tego problemu. Tylko ze... Czekam na Filozofa jak mi go naprawi. Owszem, moglabym to sama zrobic juz dawno temu, ale... Chcialabym sie pobawic w malutka krolewne, a Filozof przyjedzie na swym dzielbym rumaku i mnie wyratuje.

Czuje sie bardzo senna pomimo dlugiego czasu snu i bardzo wyczerpana... Ciesze sie, ze jestem juz w lozku. W mojej miekkiej czystej poscieli, w moich kochanych poduszkach.... Wzielam dzis dluga kapiel. Pierwsza od poltora tygodnia. W ogole nie chcialo mi sie o siebie dbac...

Deszczowo...

Od rana kropelki deszczu uderzają w moją szybę; woda spływa powoli, malując delikatne, ulotne wzory. Od czasu do czasu zza chmur wyjrzy parę zbłąkanych promieni słońca, które jakby chciały krzyczeć i piszczeć o tym, jaki świat jest piękny!

Wybrałam się dzisiaj z rana na spacer, jednak zimne powietrze przegoniło mnie tylko tam i z powrotem, szybko uciekłam do domu. Obserwuję, jak deszcz pada przez okno. Uwielbiam deszcz, szczególnie jak tańczy ze światłem... jakoś mimowolnie pogoda poprawia mi humor na lepsze. Wszystko jest takie śliczne... chciałabym jeszcze raz wyjść na dwór. Może tym razem wiatr mnie tak nie wygoni spod drzew...

wtorek, 25 października 2016

Wizyta kontrolna u psychiatry #1

Dzisiaj byłam na nagłej wizycie kontrolej u mojego psychiatry.

Czemu nagłej? Bo stwierdziłam, że mam dosyć tego, jak bardzo źle się czuję; zirytowałam się, poddenerwowałam się moim zmęczeniem i zerwałam się z zajęć na uczelni, by podreptać w strochę gabinetu psychiatrycznego.

Nie byłam zarejestrowana na dzisiaj. Po prostu poszłam pod drzwi. Miałam zapisaną wizytę dwa tygodnie temu, jednak byłam chora i przykuta do łóżka; nie byłam w stanie na nią się stawić. Psycholożka już dawno mi mówiła, że powinnam pójść na wizytę kontrolną - więc w końcu poszłam...

Całe szczęście, że mój psychiatra miał dzisiaj trochę luzu i był w stanie mnie przyjąć. Byłoby mi bardzo przykro, gdyby się okazało, iż moja "ucieczka" była bezowocna - ani wizyty, ani zajęć... ale nie ma teraz sensu się tym martwić - przyjęła mnie? Przyjęła. Koniec tematu. Teraz próbuję sobie to wszystko jakoś ogarnąć w głowie...

Wizyta przebiegała w porządku, spokojnie - ona słuchała mnie i jak zawsze notowała w mojej karcie pacjenta. Spytała się mnie po prostu, z czym do niej przyszłam - a ja opowiedziałam jej o wszystkim: o moim beznadziejnym samopoczuciu, o bezsenności; o drżeniu rąk i ogromnym lęku bez powodu; o tym, jak bardzo trudno jest mi wstać codziennie z łóżka...

Chaos myśli.

Chaos. Po prostu chaos. Nie jestem w stanie się nad czymkolwiek skupić, choć na chwilę dłużej zawiesić na czymś uwagę. Myśli latają tu i tam, wgryzają się, drapią, przeszkadzają - doprowadzają mnie do pasji, męczą i denerwują... w sumie nie dziwię się, czemu Budda uważał za stado rozkrzyczanych małp nieuporządkowany umysł...

Najchętniej strzeliłabym sobie w łeb, żeby chociaż na moment się one zamknęły. Żeby nie było słychać tego wrednego świergotu gdzieś w tle.

I nie, nie chodzi tutaj o typowe depresyjne przemyślenia, które powoli wysysają życiodajne soki z mojej duszy - tylko o ten szaleńczy bełkot podświadomości i subosobowości - śmietnik myśli o wszystkim i o niczym - studiach, pracy, życiu, przeszłości, muzyce... strzępów usłyszanych zdań, zapomnianych doświadczeń...

Po prostu ja pierdolę.

sobota, 15 października 2016

poniedziałek, 19 września 2016

Co tam u Lostici?

Hmm, jakoś tak moje życie sobie po prostu płynie. Nie myślę o niczym za dużo. Trochę się martwię, ale też jednocześnie się trochę cieszę. Głównie żyję od dnia pracy do dnia pracy, a jak akurat mam wolne, to jest mi bardzo źle.

Bardzo lubię swoją pracę pomimo tego, że jest dosyć męcząca fizycznie. Cały czas stoję na nogach, jestem w ruchu - jednocześnie pilnuję sal kinowych, seansów; sprawdzam bilety, udzielam informacji; sprzątam i ogarniam to, co jest do ogarnięcia. Mam całą listę zadań do wykonania w najbliższym czasie, więc po prostu odhaczam kolejny punkt za punktem - nie nudzę się, bo zawsze można sobie znaleźć coś do zrobienia.

Poza tym pracuję w bardzo miłym zespole - kierownictwo jest bardzo wyrozumiałe i pozwala na błędy; rozumie, że możemy popełniać pomyłki, skoro jesteśmy nowi. Nie ma takiej ogromnej przepaści między pracownikami i kierownikami - wszyscy mówimy sobie po imieniu, a jak któraś ze stron potrzebuje pomocy, wsparcia czy ma jakąś uwagę - można po prostu o tym powiedzieć i się nie denerwować, że zostanie się zwolnionym z pracy.

Jak odkryć, co jest najważniejsze w Twoim życiu? - ćwiczenie praktyczne.

Poniższe ćwiczenie pomoże Ci w kilku krokach odkryć najważniejsze wartości, które rządzą Twoim życiem; pokaże, czego najbardziej teraz pragniesz lub poszukujesz i jednocześnie da Ci chwilę, by zastanowić się nad tym wszystkim.

Co potrzebujesz?

  • czas - nie musisz wypełniać wszystkiego od razu, na siłę; daj sobie po prostu trochę czasu na przemyślenia;
  • kartka papieru;
  • coś do pisania: pióro, długopis, ołówek.

czwartek, 1 września 2016

PRACA!

Jejciu, jejciu, jejciu, jestem tak bardzo podekscytowana, że aż nie mogę usiedzieć w jednym miejscu!!!

Udało mi się zdobyć pracę!!! I to w nie byle jakim miejscu, bo w kinie - elastyczne zatrudnienie, zajęcie całkiem przyjemne - na pewno nie będę się nudzić - blisko domu... i co najważniejsze - ze stałą pensją!!!

Pierwszy raz od długiego czasu czuję się taka szczęśliwa! Nareszcie będę w stanie krok po kroku zmieniać swoje życie!!! Od wczoraj nie potrafię już normalnie spać, bo takie wszystko jest wow...

Jejciu, tak bardzo się cieszę, że aż nie wiem co ze sobą zrobić... bardzo chciałabym to jakoś uczcić! Już się nie mogę doczekać pierwszego dnia!

W sobotę jadę do kina wypełnić specjalne formularze z moimi danymi - a następnie w środę czeka mnie podpisanie prawdziwej umowy oraz kurs szkoleniowy! Jejciu, coś niesamowitego!!!

Chyba się uduszę z radości. :)

wtorek, 30 sierpnia 2016

Noc.

Kolejna noc, w której jedynie, do czego mogę się przytulić, to moje własne łzy... Powinnam spać miast marnować cenny czas na zadręczanie się myślami samobójczymi i płacz...

Źle się czuje. Ale to chyba nic; chyba się trochę przyzwyczaiłam... To wszystko minie przecież w końcu... W końcu umrę, prawda? Prędzej czy później spełni się moje małe marzenie...

Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem egoistą, bo swoją śmiercią ześlę na swoich bliskich cierpienie, jednak czy ktoś kiedykolwiek pomyślał jak bardzo ci bliscy musieli zranić samobójcę, że ten wykonał ten krok? Jedynie o kogo się martwię, to o Filozofa... Aczkolwiek po ciągłym wyśmiewaniu mojego ojca i poniżaniu mnie; że Filozof tylko mnie wykorzystuje, a ja jak głupia się jemu tylko sprzedaje i skaczę nad nim jak idiotka, zamiast zająć się "prawdziwą" rodziną... To mimowolnie zaczynam mieć wątpliwości... Coraz bardziej zaburza mi się cały obraz rzeczywistości...

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Post, który chciał być porządny.

Uuuch, chciałabym sobie napisać dobrego posta. Takiego po prostu "wow"; takiego, co by mnie samą podniósł na duchu; ale... jakoś tak dziś tego nie czuję. W ogóle niczego ostatnio nie czuję, no może przeraźliwy smutek i pustkę, raz co raz okraszony zbłąkanymi wspomnieniami.

Staram się z tym walczyć; nie poddaję się tak łatwo moim smutkom! Po pierwsze, zajmuję sobie konstruktywnie czas: rysuję, czytam, gotuję, sprzątam, spaceruję, jeszcze raz rysuję... problem w tym, że to w ogóle nie poprawia mi w jakikolwiek sposób humoru. Widzę postępy, jakie robię z każdym dniem w rysunku; czuję zakwasy w drżących mięśniach; smakuję swoje własne dania; oddycham chłodnym powietrzem - jednakże za nic, za nic nie czuję choćby minimalnej zmiany w swoim nastroju!

Najchętniej to bym się zwinęła pod stertą poduszek i udawała niewidzialnego kota. Niestety nie jest to takie łatwe...

niedziela, 28 sierpnia 2016

Wszystko po staremu; chyba...

"Saudade"
U mnie wszystko po staremu. Nic szczególnego. Wróciłam do domu po wakacjach z rodzicami. Awantury codziennie. Zero jakiejkolwiek merytorycznej wartości w tychże fascynujących "dyskusjach". Powody coraz bardziej głupie i prozaiczne...

Dzisiaj w czasie kłótni starałam się być jak najspokojniejsza i jak najlepiej dobierać kontrargumenty, tak jak mi Filozof radził, ale w sumie nic z tego nie wyszło; ojciec tylko krzyczał i krzyczał, poniżał mnie i gnoił, w końcu się wydarł, że jestem tak wredną/egoistyczną/wyrodną/beznadziejną/głupią córką, że mnie wywali z domu.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Gnojenie drugiego człowieka

Te kilka dni po moich urodzinach minęły mi całkiem spokojnie, nie wliczając paru potężnych kłótni z moimi rodzicami...

Same urodziny spędziłam cudownie, nawet udało mi się znaleźć kawałek ciasta, który udawał tort urodzinowy. Futrzak namalował mi przepiękny prezent urodzinowy. Miałam naprawdę dobry humor, rysowałam sobie zadowolona, wydawało mi się, że wszystko jest okey; do czasu...

3 dni temu ojciec zrobił mi okropną awanturę. Nakrzyczał na mnie, wyzwał od głupich, naiwnych, samolubnych; zaczęli się mnie czepiać... Wyzwał moich przyjaciół od kretynów i innych; bardzo się wtedy popłakałam i nie potrafiłam się jakoś opanować. Uciekłam do łóżka, przepłakałam całą noc; w dodatku byłam tak roztrzęsiona, że połknęłam prawie 300% większą dawkę Trittico niż zazwyczaj (trzy tabletki). Naprawdę chciałam wtedy natychmiast umrzeć i w sumie miałam ochotę połknąć wszystkie tabletki Trittico jakie mi zostały; jednak stwierdziłam, że pewnie to i tak nic nie da...

czwartek, 4 sierpnia 2016

Dzień, dobry dzień!

Happy Deathday! ;)
Jejciu, jakoś tak mam dziś wyjątkowo dobry nastrój pomimo swoich urodzin!

Wyspałam się słodko, w snach też miałam dobre samopoczucie, bawiłam się w nich i cieszyłam... Wstałam rano zadowolona i pełna energii - nie wiem czy to kwestia tego, że przed snem wylałam na blogu wszystkie swoje smutki, więc umysł się oczyścił z żalu.

Urodziny.

Dziś są urodziny. Moje urodziny. Znowu... Chyba powinnam się z nich cieszyć, ale... Osobiście wolałabym wymazać ten dzień z każdego kalendarza jaki istnieje.

Nienawidzę swoich urodzin, bo one mi przypominają o wszystkich porażkach, lękach, zmarnowanych latach, poszarpanych nadziejach... To wszystko, czego nie osiągnęłam przez ten czas, a powinnam... Widzę przed sobą przeszłość, którą pragnę zapomnieć, a dzisiaj... A dzisiaj ona wychyla swój obrzydliwy łeb ze zdwojoną siłą nad toń zapomnienia...

Od kilku lat myślę w tym dniu o śmierci - bo w sumie fajnie by wyglądał taki nagrobek, prawda? Narodzić się i umrzeć w tym samym czasie... Bardzo fajne.

środa, 3 sierpnia 2016

Czas mija...

Czas mija... Po prostu mija... Przepływa mi wolno i leniwie przez palce... Nie przynosi mi nic nowego... Dni po prostu są, bo są... Nikt na nie nie czeka, nikt nie próbuje ich łapać...

Czasem czuję się lepiej, czasem gorzej... Pobyt nad jeziorem po prostu mi mija. Czasem nie chce mi się żyć, a czasem mam naprawdę dobry humor.

Sama nie wiem kim już jestem. Chcę mi się płakać, ale łzy nie potrafią mi się cisnąć do oczu.

niedziela, 31 lipca 2016

Wycieczka nad jezioro

Dziś wyjeżdżam z rodzinką nad jezioro.

Pakowałam się ze smutkiem. Prawie dwa tygodnie z "kochającą" rodzinką w jakimś domku w głuszy... już słyszę te wszystkie kłótnie i wrzaski. Nawet durne spakowanie ubrań powodowało napięcia w domu...

Meeh. O czym ja w ogóle myślę? Przecież oni zawsze się kłócą, nawet na wakacjach...

Poza tym... w domu mam masę fajnych rzeczy, które uwielbiam. Na przykład mój komputer. Albo karty, którymi mogę grać ze znajomymi. Albo podręczniki do informatyki... i ja to muszę wszystko zostawić, ech...

Szkoda mi tego.
 

Jedna nerwica, dwie nerwice, trzy nerwice...

Nie mogę zasnąć. Jest środek nocy, a ja przekręcam się z boku na bok, przeglądając jakieś strony w internecie dla zabicia czasu... Dla ucieczki przed bólem, lękami; tymi wszystkimi okropnymi myslami w glowie, ktore mnie mecza i drecza...

Martwie sie. Nie wiem co bedzie z moimi studiami, bo pare rzeczy sie pozmienialo. Mozliwe, ze zmienie po prostu kierunek i zaczne wszystko od poczatku. Tylko... Tylko czy pozwola mi sie przeniesc? Czy moje podanie zalatwi sprawe...? Jestem w odrobinie beznadziejnej sytuacji...

Boje sie. Boje sie reakcji Filozofa. Od kiedy poznalam go troche lepiej, od kiedy nasze stosunki troche sie lepiej poukladaly, zaczelam sie bac, ze jesli popelnie jakis błąd, pomyle sie, zrobie cos co mu sie nie spodoba albo bede smutna - on zacznie na mnie krzyczec, bic, ponizac...

Mimowolnie od razu przypominam sobie Raevasa i jego problemy... wachania nastroju... ostre komentarze, moj placz i przerazenie...

Boje sie, ze bedzie tak samo. Tak samo strasznie w domu jak i w zwiazku...

środa, 13 lipca 2016

Wakacji czas...

Myślę, że dzisiejsza notka będzie całkiem pozytywną notką - w końcu dopiero teraz naprawdę czuję, że są wakacje... nie mam jakichś większych powodów do zmartwień. Na uczelni jest całkiem nieźle, ojciec wyjechał teraz na kilka tygodni... żyć, nie umierać!

Ostatnio zaczęłam więcej wychodzić z domu i jeździć do miasta - a to na spacer, a to na wycieczkę, a to do kina, a to na spotkanie ze znajomymi... póki Filozof nie wrócił do swojego domu, widzieliśmy się chyba codziennie. Raz on przyjeżdżał do mnie, a raz ja do niego... bardzo było fajnie i bardzo mi się to podobało. Szkoda, że nie pojechał później, chciałabym mu pokazać jeszcze tyle ciekawych miejsc w mojej okolicy...

środa, 6 lipca 2016

Żeby ten chuj zniknął... inaczej wolę umrzeć...

Kurwa mać! Szczerze mówiąc, jakoś tak denerwuje mnie perspektywa przeżycia ok. 60-70 lat życia... bo to oznacza, że jeśli to jest średnia dla naszego typu społeczeństw, to... mój cholerny ojciec będzie jeszcze z 20, 30, 40 lat żył i będzie mnie kurwa terroryzował, męczył i dręczył!!! Poniżał, wyzywał i gnoił, bo jest jakimś chorym psychopatą! Jeju, jak ja go nienawidzę!!! Zupełnie nie rozumiem, co moja matka w nim widziała, że się z nim ożeniła... ja to bym się już dawno z takim chujem rozwiodła. A, zapomniałam, moja mama tak jest zależna finansowo od ojca, że aż się płakać chce. Poza tym... ona chce z nim być. I toksyczność ojca wcale jej nie przeszkadza, ba, to mnie się czepia o co mi chodzi i śmieje się ze mnie, "że taka pokrzywdzona jestem"!

Nienawidzę ich. To przez tego chuja trafiłam do szpitala psychiatrycznego, zawaliłam studia i próbowałam popełnić samobójstwo. Nic ich nie rusza. Wszystko jest takie samo, jak pamiętam od małego. I zawsze mój ojciec będzie takim chujem jakim był.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Zawroty derealizacji...

Uuuuch, jeju, jak ja się dzisiaj okropnie czuję... Kręci mi się w głowie, cały świat wiruje wokół mnie, nie mogę się na niczym skupić... Okropnie mnie wszystko boli, czuję się cholernie zagubiona... cały dzień przeleciał mi przez palce jak sen... Boję się strasznie... 

Sama nie wiem od czego dziś tak mam... słaniam się z nóg... ani nie grałam, ani nie pracowałam, ani nic... wszystko wydaje mi się takie nierealne, jakby wycięte z kartonu... może to kwestia dłuższego braku leków neurologicznych (dopiero teraz udało mi się wykupić receptę), a może to kwestia stresu przed przyszłością...

sobota, 2 lipca 2016

Krople szczęścia.

Jejciu, czuje się taka szczęśliwa!

Spędziłam dziś cudowny dzień w towarzystwie Filozofa...! Po prostu prze-cu-dow-ny! Umieram tylko z głodu... oprócz śniadania, nic nie jadłam od rana...

Tak bardzo świetnie się czuje, że nawet nie wiem jakie słowa dobrać, by w pełni wyrazić swój nastrój! Chciałabym, żeby było już tak zawsze - dziś czułam się przy nim ważna, kochana, piękna... Jejciu, jejciu, jejciu!!!

piątek, 1 lipca 2016

Skutki uboczne - antydepresanty i gry komputerowe?

Jestem na siebie trochę zła, bo przy letniej wyprzedaży na Steam kupiłam kilka niesamowitych tytułów... i większość dnia rżnęłam w jedną grę komputerową. Tak, tak właśnie wygląda moje "nic-nierobienie"...

Zauważyłam, że od kiedy biorę leki - Sertagen i Trittico - mam problem z grą na komputerze... nie mogę zbyt długo grać. Maksymalnie godzinkę, półtorej na dzień. Inaczej czuję się wycieńczona, zdezorientowana, spragniona, kręci mi się w głowie i mam poczucie zagubienia... Nawet sam komputer jako taki mnie męczy - muszę go wyłączać najpóźniej po trzech godzinach, bo inaczej dostaję szału od tych wszystkich pisków i szelestów...

Boli...

Boli mnie głowa, boli mnie ciało, boli mnie wszystko... Źle się czuję i nawet nie rozumiem dlaczego... Czuję się wycieńczona, obolała... W głowie mi się kręci, mam suchość w ustach, nie wiem co ze sobą zrobić...

Okropnie mi gorąco, duszę się... nawet nie mam siły płakać czy krzyczeć, nie mam siły, by cokolwiek zrobić...

Nie wiem, czemu jestem zmęczona, choć cały dzień nic nie robiłam... a może to właśnie ta pustka tak bardzo mnie wymęczyła...? 

Nie wiem, nie wiem, nie wiem...

Chyba zaraz po prostu wezmę kąpiel... Filozof podpowiada mi, bym coś porysowała... bardzo chciałabym... ale trochę się boję... boję się, że nie wyjdzie...

Ratunku...

Chciałabym, żeby te wszystkie emocje, które mnie teraz męczą, odeszły...

Tak, odejdą... prędzej czy później... wszystko odchodzi... wszystko wraca...

wtorek, 28 czerwca 2016

Prosząc o łaskę...

Minął już tydzień od kiedy przestałam rozmawiać z Prawnikiem. Mam go całkowicie dosyć - pisuje do mnie od czasu do czasu, prosząc mnie "o litość", o wybaczenie... Nie zamierzam. Przekroczył granice, których przekraczać się nie powinno i żadne prośby czy błagania mu nie pomogą. Koniec.

Pousuwałam go ze wszelkich znanych mi sieci społecznościowych i książek telefonicznych. Nie chce mieć z nim nic wspólnego. Jestem ciekawa, kiedy on to W KOŃCU zrozumie?

Jak on w ogóle śmie nadal nazywać się "moim przyjacielem"?! Tylko kala swoim plugawym językiem tak piękne słowo...

Problemy z serwerem Nerwica.com

Dziwne, dziwne...

Od kilku dni mam trudności z dotarciem do mojego ulubionego bloga - Nerwica.com. Albo się okropnie długo ładuje, albo w ogóle serwer nie chce odpowiadać...

Bardzo dziwne. Mam nadzieję, że się to niedługo poprawi...

niedziela, 26 czerwca 2016

Pisanie - ucieczką... Miłość - ułudą... Życie - marzeniem...

Nie potrafię sobie już wyobrazić życia bez mojego ukochanego pamiętniczka. Nie potrafię. To chociaż jedyne miejsce na Ziemi, w którym mogę krzyczeć, płakać... w którym nie muszę ukrywać swoich uczuć i udawać, że wszystko jest w porządku. Pisanie przynosi mi ulgę... uwalnia od złych myśli, oczyszcza... uspokaja... a zarazem czuję, iż obok mnie jest mój przyjaciel - ja sama...

Na swój sposób nie potrzebuję nikogo... a zarazem czuję, jak dopada mnie zimna prawda - nikt mi nie pomoże z moimi problemami. Nikt ich nie zrozumie, z czym się borykam, nikt ze mną nie porozmawia wtedy, kiedy najbardziej potrzebuję, nikt mnie nie przytuli ani nie otrzy łez... by wyjść z depresji, muszę być samowystarczalna, niezależna, nie czekać na kogoś, kto mnie uratuje... pocieszy... przytuli...

wtorek, 21 czerwca 2016

Boże, broń mnie od przyjaciół; z wrogami poradzę sobie sam!

To zabawne, ale na swój sposób nie dziwię się, że mam takie problemy ze sobą, depresję i nerwicę - gdy widzę, jakie osoby mam miałam za przyjaciół... to aż włosy się jeżą na głowie.

Dziś się okazało, że osoba, którą znam od wielu, wielu lat - osoba, która uważa się za mojego największego przyjaciela i obrońcę - jest największym chujem jakiego znam.

O kogo chodzi? O Prawnika!

Ktoś, kto ciągle powołuje się na prawo, hołduje zasadom prawdomówności i uczciwości, śmie kalać moje imię kłamstwami!!! Gdyby... gdyby był w moim pobliżu, rozerwałabym go dosłownie na strzępy!!! Ma szczęście, że siedzi sobie gdzieś tam na drugim końcu świata...

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Proszę, umrzyj.

Jeju... już dawno nie czułam się tak bardzo źle. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje... Żyć mi się nie chce, nic mi się nie chce... Tak bardzo chciałabym, żeby ten dzień się już skończył... żeby już nie pamiętać tego dnia, żeby rozpłynąć się w powietrzu... Chciałabym płakać, ale już nie potrafię...

Obudziłam się dziś wyjątkowo wcześnie - w sumie nawet się wyspałam, już miałam się lekko wyciągnąć w łóżku, lecz...

Przypomniałam sobie.

piątek, 17 czerwca 2016

Forum.pl - moje grupy dyskusyjne

Jakoś tak niedawno postanowiłam odejść od swojego ciemnego kącika i trochę wyjść z cienia. Zapragnęłam istnieć, zapragnęłam czegoś... więcej. Trudno mi powiedzieć, co to konkretnie miało być, ale zaowocowało to zapisaniem się do kilku grup dyskusyjnych dot. depresji, zaburzeń psychicznych i innych.

Przyznam, że poranne sprawdzanie wiadomości na forach szybko weszło mi w krew. Nawet drobna rozmowa z innymi forumowiczami czy jeden prosty post przypominają mi... o moim życiu. O moim istnieniu. Dodaje to mi sił w walce z swoimi własnymi urojeniami nihilistycznymi...

Kiedyś dużo udzielałam się na forach, a te gotyckie były moimi ulubionymi. Tam szukałam inspiracji, nowinek książkowych czy po prostu czytałam o życiu innych gotów. Z czasem to zarzuciłam, bo czułam się tam zbyt młoda, zbyt niedoświadczona, zbyt... niegotycka.

środa, 15 czerwca 2016

Potęga słów... czyli mój niewykorzystany talent.

"Pisarz jest inżynierem ludzkiej duszy."
~ J. Stalin
Dzisiaj rano w mojej skrzynce email czekało coś ciekawego - otóż... dostałam wiadomość od czytelnika mojego pamiętniczka! Szczerze mówiąc, bardzo się tym faktem zdziwiłam, ale mniejsza o to; wypowiedź nadawcy zainspirowała mnie do pewnej refleksji...

"Twój dzienniczek jest bardzo przygnębiający. Przeczytałem trochę i w niektórych momentach miałem ochotę się rozpłakać."

Słowa są potęgą. Sztuka pisania jest mocą, która może wpływać na ludzkie dusze. Może dlatego tak mocno pokochałam pisanie, bo chciałam zmieniać świat - na lepsze... Bo może mam do pisarstwa talent, którego w ogóle nie wykorzystuję... 

wtorek, 14 czerwca 2016

Wizyta u psychologa #10 - pierwsze testy psychologiczne

Dziś, po ponad miesięcznej nieobecności w gabinecie, zawitałam do Pani Psycholog.

Przyznam, że ten czas podziałał na mnie "zamykająco"; w ogóle nie miałam ochoty tam iść, rozmawiać też mi się nie chciało... wolałam zostać w domu i zająć się czymś innym...

Było tak jak zawsze - czyli w porządku, tyle, że bardziej byłam niechętna do zajęć niż kiedykolwiek wcześniej. Pani Psycholog spytała mnie, co tam u mnie słychać - coś tam opowiedziałam, ale tak bardzo mi się nie chciało... Pytała również o badania, o leki, o konsultacje z Psychiatrą - pierwszy raz tak bardzo mi się dłużył u niej czas...

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Stęskniłam się.... za pisaniem pamiętnika!

Bardzo, ale to bardzo się stęskniłam... za pisaniem. Za moim internetowym pamiętniczkiem. Chciałabym pisać więcej i regularniej. Może to dziwnie zabrzmi... ale pisanie faktycznie mnie leczy. :) 

Czuję się lepiej, czuję się spokojniejsza i radośniejsza, często sama się nie mogę doczekać, gdy będę mogła usiąść przed klawiaturą...

Kiedyś prowadziłam dzienniki. Nadal mam kilka skrzętnie ukrytych notatników, gdzie można znaleźć moje zapiski na przestrzeni kilku lat. Pierwsze pamiętniczki pochodzą z okresu podstawówki, potem dwa-trzy z gimnazjum, jakaś resztka z liceum...

Będę pisać. Nie będę się bać pisać!

JESTEM SOBĄ!

sobota, 4 czerwca 2016

Sny, koszmary i Trittico #2

Dziwaczne koszmary nie opuszczają mnie od miesiąca, jednak ten był wyjątkowy...

Nie pamiętam zbyt wiele; jak zawsze było pełno w nim strachu, ucieczek i zagrożenia życia (dziś uciekałam na tropikalnej plaży przed jakimiś zbirami-kotołakami, którzy chcieli mnie zabić), natomiast był jeden element, który wyjątkowo wbił mi się w pamięć - otóż śniło mi się, że ktoś chciał bardzo mi zaszkodzić, więc zdobył moje zdjęcia... dokonał kilka przeróbek w Photoshopie... i moje "nagie" zdjęcia wrzucił do Internetu do najpopularniejszych portali porno. Facet (ba, nawet znałam płeć tejże osoby w śnie!) był tak wybitny, że aż włamał się na serwery uczelniane, gdzie umieścił w najnowszych wiadomościach artykuł traktujący o tym, jak jedna z najwybitniejszych studentek zarabia kokosy w branży porno... ba, był nawet wywiad z Rektorem (!), a później, jak to się treść w snach zmienia - pisano, jakobym uprawiała sex z wszelkimi władzami uczelnianymi!

Pogorszenie.

Uuuuuch...

Nie mam pojęcia co się ostatnio ze mną dzieje. Mam poczucię, że dosłownie wszystko wali mi się na głowę; że depresja wraca ogromnymi krokami, a ja nie mogę nic z tym zrobić; zupełnie tak, jakby ostatnie miesiące leczenia nigdy nie miały miejsca w moim życiu...

Chowam się w domu, uciekam od ludzi, próbuję rysować; jednocześnie zastanawiając się, co może być powodem mojego obniżonego samopoczucia... Psycholożka prosiła, bym pisała "Dzienniczek Uczuć", który miałby mi pomóc w zauważaniu powodów złego nastroju; nie chce mi się go stricte prowadzić, ale chociaż nauczyłam się autorefleksji nad sobą.

wtorek, 24 maja 2016

Nerwy na tle filozoficznym.

Dziś spotkało mnie od strony Filozofa coś, co sprawiło, że prawie się od razu rozpłakałam... i nie wiem czy mam powody do płaczu, czy nie... ale fakt faktem - całkowicie ścięło mnie to z nóg, później jakoś nie mogłam powrócić do stanu względnego spokoju; smutnego, ale spokoju....

Otóż Filozof na swoich studiach miał do wykonania prezentację na dosyć ciekawy temat; nie mając sam doświadczenia w tej dziedzinie, zwrócił się o pomoc do mnie; a ja, zakochana w nim po uszka, zgodziłam się bez zastanowienia i niezważając na swoje egzaminy oraz złe samopoczucie, skleiłam mu tą prezentację...

***

Nie mam pojęcia co ja tutaj robię. Teoretycznie powinnam teraz siedzieć nad książkami i powtarzać materiał na jutrzejszy egzamin, ale jakoś tak... zupełnie nie mam ochoty...

Postanowiłam po prostu spisać to, jak się czuję... aczkolwiek nie jestem pewna czy mam jakiekolwiek uczucia... chyba... nie wiem....

Na pewno wiem, że jest mi smutno. Od rana towarzyszył mi smutek, przykrywał mi kurzem wszystko, co mnie spotkało dzisiejszego dnia. Trochę pobolewa mnie głowa, ale nie wiem, czy to od stresu przed jutrem, czy ze zmęczenia....

poniedziałek, 16 maja 2016

Eksperyment myślowy.

Poczekam sobie. Będę cichutko. Zobaczę, czy Filozof w ogóle mnie zauważy. Nie odezwę się do niego pierwsza.

niedziela, 15 maja 2016

Nigdy nie zostaniesz informatykiem!

Czując, jak słodki smak czekolady rozpływa mi się w ustach, ważę w duszy słowa ojca - nic nie warte bluzgi... które niestety sprawiają mi ból...

Ojciec znowu wytarł się mną jak szmatą - nakrzyczał bez powodu i poniżył... zaczął dręczyć mnie tym, że nigdy nie zostanę informatykiem; nigdy nie skończę studiów; a prędzej czy później będę musiała zwrócić się do niego o "łaskę".

Czy wszystko jest w porządku?

Nie rozumiem... Wszystko wydaje się być w porządku - nawet się dziś z rana spytałam o to Filozofa - a jednak... a jednak mam cały czas wrażenie, że coś jest nie tak... Jakby coś było popsute... Coś mnie boli w sercu i nie wiem już czy faktycznie jest o czym myśleć, czy to tylko zwodnicze szepty depresji podsycają mój strach... A może...? A może ja znam odpowiedź, tylko boję się ją wypowiedzieć na głos?

Obudziłam się rano pełna smutku. Nie chciało mi się nawet szykować dla mnie śniadania. Coś tam tylko połknęłam, żeby wziąć leki. Aż do teraz zajmowałam się tym co lubię, ale w sumie nie sprawiało mi to radości - natomiast z coraz dłuższym czasem męczyło. Tęskniłam za Filozofem, ale nie chciałam zawracać mu głowy - on się lepiej czuje sam w swoim towarzystwie, nie chcę mu się narzucać...

piątek, 13 maja 2016

Okruszki przyjemności.

Dzisiaj wstałam w całkiem nawet dobrym humorze, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem po prawie całym tygodniu w duchu skrajnie depresyjnym. Obudziłam się bardzo wcześnie - koło 7 - jednak potem położyłam się z powrotem do łóżka, pozwalając sobie na drobny relaks przed rozpoczęciem dnia. 

Na śniadanie schrupałam kawałek sernika, a potem stałam się tak bardzo senna, że zwinęłam się wśród pościeli w kłębek i zamknęłam oczy.

czwartek, 12 maja 2016

Samotność tańczy z tęsknotą.

Czuję się samotna. Bardzo, ale to bardzo samotna. Od poranka pokładam się tylko po kątach, zabijam czas jakimiś bazgrołami i modlę się o to, by ten dzień minął jak najszybciej... w głowie mi się kręci. Poczucie nierzeczywistości, nierealności męczy mnie jeszcze mocniej - skoro nic wokół (chyba?) nie istnieje, to... to znaczy, że jestem sama. A ja... a ja nie chcę być sama...

Pustka na kartce przesiąkniętej bólem...

Nie wiem...

Nie wiem, po prostu nie wiem... Tak bardzo chciałabym coś napisać, coś cudownego, a zarazem... nie jestem w stanie... 

Głowa mi pęka. Nie jest to silny ból, ale poczucie posiadania bardzo ciasnej, metalowej obręczy wokół mózgu, która wbija się w ciało na tyle, że czuć ją; a jednocześnie nie sprawia tyle cierpienia by płakać... Obręcz jest wyjątkowo ciężka... Chciałabym ją zrzucić z siebie, ale nie wiem jak...