wtorek, 25 października 2016

Wizyta kontrolna u psychiatry #1

Dzisiaj byłam na nagłej wizycie kontrolej u mojego psychiatry.

Czemu nagłej? Bo stwierdziłam, że mam dosyć tego, jak bardzo źle się czuję; zirytowałam się, poddenerwowałam się moim zmęczeniem i zerwałam się z zajęć na uczelni, by podreptać w strochę gabinetu psychiatrycznego.

Nie byłam zarejestrowana na dzisiaj. Po prostu poszłam pod drzwi. Miałam zapisaną wizytę dwa tygodnie temu, jednak byłam chora i przykuta do łóżka; nie byłam w stanie na nią się stawić. Psycholożka już dawno mi mówiła, że powinnam pójść na wizytę kontrolną - więc w końcu poszłam...

Całe szczęście, że mój psychiatra miał dzisiaj trochę luzu i był w stanie mnie przyjąć. Byłoby mi bardzo przykro, gdyby się okazało, iż moja "ucieczka" była bezowocna - ani wizyty, ani zajęć... ale nie ma teraz sensu się tym martwić - przyjęła mnie? Przyjęła. Koniec tematu. Teraz próbuję sobie to wszystko jakoś ogarnąć w głowie...

Wizyta przebiegała w porządku, spokojnie - ona słuchała mnie i jak zawsze notowała w mojej karcie pacjenta. Spytała się mnie po prostu, z czym do niej przyszłam - a ja opowiedziałam jej o wszystkim: o moim beznadziejnym samopoczuciu, o bezsenności; o drżeniu rąk i ogromnym lęku bez powodu; o tym, jak bardzo trudno jest mi wstać codziennie z łóżka...

Chaos myśli.

Chaos. Po prostu chaos. Nie jestem w stanie się nad czymkolwiek skupić, choć na chwilę dłużej zawiesić na czymś uwagę. Myśli latają tu i tam, wgryzają się, drapią, przeszkadzają - doprowadzają mnie do pasji, męczą i denerwują... w sumie nie dziwię się, czemu Budda uważał za stado rozkrzyczanych małp nieuporządkowany umysł...

Najchętniej strzeliłabym sobie w łeb, żeby chociaż na moment się one zamknęły. Żeby nie było słychać tego wrednego świergotu gdzieś w tle.

I nie, nie chodzi tutaj o typowe depresyjne przemyślenia, które powoli wysysają życiodajne soki z mojej duszy - tylko o ten szaleńczy bełkot podświadomości i subosobowości - śmietnik myśli o wszystkim i o niczym - studiach, pracy, życiu, przeszłości, muzyce... strzępów usłyszanych zdań, zapomnianych doświadczeń...

Po prostu ja pierdolę.

sobota, 15 października 2016