poniedziałek, 19 września 2016

Co tam u Lostici?

Hmm, jakoś tak moje życie sobie po prostu płynie. Nie myślę o niczym za dużo. Trochę się martwię, ale też jednocześnie się trochę cieszę. Głównie żyję od dnia pracy do dnia pracy, a jak akurat mam wolne, to jest mi bardzo źle.

Bardzo lubię swoją pracę pomimo tego, że jest dosyć męcząca fizycznie. Cały czas stoję na nogach, jestem w ruchu - jednocześnie pilnuję sal kinowych, seansów; sprawdzam bilety, udzielam informacji; sprzątam i ogarniam to, co jest do ogarnięcia. Mam całą listę zadań do wykonania w najbliższym czasie, więc po prostu odhaczam kolejny punkt za punktem - nie nudzę się, bo zawsze można sobie znaleźć coś do zrobienia.

Poza tym pracuję w bardzo miłym zespole - kierownictwo jest bardzo wyrozumiałe i pozwala na błędy; rozumie, że możemy popełniać pomyłki, skoro jesteśmy nowi. Nie ma takiej ogromnej przepaści między pracownikami i kierownikami - wszyscy mówimy sobie po imieniu, a jak któraś ze stron potrzebuje pomocy, wsparcia czy ma jakąś uwagę - można po prostu o tym powiedzieć i się nie denerwować, że zostanie się zwolnionym z pracy.

Podoba mi się w niej też to, że jestem na pierwszej linii frontu firma - klient; jakoś tak po prostu dobrze się w tym czuję. Jedynie co mi się nie podoba, to ból w stopach od ciągłego stania, ale postanowiłam sobie zakupić porządne buty by to wyeliminować. Ze specjalnej edycji sportowej do ciężkiego marszu, ha-ha. Niedługo powinny one do mnie przyjść do domu w paczce.

Wypłatę dostanę na początku października i już się zastanawiam, co zrobię z moimi świeżo zarobionymi pieniążkami. Szczerze mówiąc nie mam ochoty wydawać ich na jakieś przedmioty - wolałabym je zainwestować. Tylko w co?

Dodatkowo zastanawiam się też nad innymi formami zarobku. Jakie usługi, jakie wykonane przeze mnie przedmioty mogłabym sprzedać? Hmm hm hmm... Mam wiele pomysłów, ale boję się je realizować. Boję się, że nie wypalą... albo stanie się coś strasznego, tylko nie wiem dokładnie co.

Nadal cały czas się leczę. Biorę regularnie leki, ostatnio nawet byłam u psychiatry na kontroli. Nastroje mam różne. Na początku września czułam się wyśmienicie, potem sukcesywnie coraz bardziej spadał na dno. Ostatni tydzień czułam na sobie typowy głęboki stan depresyjny - nawet Filozof miał mnie trochę dosyć przez ten czas. Chciałabym mu to jakoś wynagrodzić; to, że tak cały czas ma cierpliwość do mnie i mnie wspiera...

Studia. No tam zaczynają się jakoś tam za tydzień. Nie wiem, straciłam nimi jakoś zainteresowanie. Zmieniam kierunek dla odmiany - może zmiana otoczenia mi jakoś pomoże?

Dostałam już swój plan zajęć na ten semestr. Jest w porządku - dosyć wygodny i przyjemny. Przedmioty też nie wydają się trudne, ba - mam nawet dzień wolny! Jestem z tego bardzo zadowolona, bo będę mogła wtedy pójść normalnie do pracy od rana...

Wciąż staram się o dostanie na ten kierunek, który chcę - oby mi się w końcu udało!!!

Czasami wątpię w to, czy wszystko jest w porządku, ale staram się jakoś trzymać w łapkach te moje życie... Cały czas się boję, jednak staram się sama uspokajać. Ciągle mnie boli głowa. Ciągle. I smutno tak jakoś, ale to nic.

Za 4 godziny zaczynam kolejny dzień pracy, więc nie będę musiała wtedy za dużo myśleć.