Taaak...
Dzisiaj byl spokojny dzien... Chyba... Nie jestem pewna i szczerze
mowiac musze siebie sama przekonywac, ze to byl przyjemny, spokojny
dzien bez nerwow.
Upieklam
kruche ciasteczka - takie male, blekitne serduszka oraz maslane krazki,
ktore chcialabym jutro zamoczyc w gorzkiej czekoladzie ze skorka
pomaranczowa. Ciasteczka wyszly przepyszne, szczegolnie z mlekiem, a
chrupia tak, ze az milo sie je wcina. Chyba mnie to cieszy - niestety
musze sama siebie przekonywac do dobrego samopoczucia. Tak to czuje
wszystko jakby bylo przygaszone - jakbym widziala moje emocje przez
gesta mgle, w ktorej gdzies w oddali majacza moje radosne wspomnienia...
Dla
zabicia odrobiny czasu i zapomnienia, pokolorowalam tez sobie troszke
dwie kartki w cieplych kolorach. Nie chcialo mi sie dzis w ogole wlaczac
komputera, nic a nic. Czuje, ze na razie mam dosyc elektroniki... Ale
pozwolilam sobie na mally mecz z Filozofem, bo czulam, ze ma bardzo
ochote sprobowac gry po najnowszej aktualizacji.
Filozof
wrocil do siebie na kilka dni, ostatnio codziennie przez kilka godzin
gralismy przez internet, wiec... Sie nie dziwie, ze mi sie nie chce.
Przejadlam sie. Poza tym moj komputer na Windowsie tak strasznie szumi i
buczy, ze bez sluchawek nie da sie grac, bo zaglusza sie dzwiek tym
ciaglym szzzszzzszzz. Na Linuxie nie mam tego problemu. Tylko ze...
Czekam na Filozofa jak mi go naprawi. Owszem, moglabym to sama zrobic
juz dawno temu, ale... Chcialabym sie pobawic w malutka krolewne, a
Filozof przyjedzie na swym dzielbym rumaku i mnie wyratuje.
Czuje
sie bardzo senna pomimo dlugiego czasu snu i bardzo wyczerpana...
Ciesze sie, ze jestem juz w lozku. W mojej miekkiej czystej poscieli, w
moich kochanych poduszkach.... Wzielam dzis dluga kapiel. Pierwsza od
poltora tygodnia. W ogole nie chcialo mi sie o siebie dbac...