Dziś spotkało mnie od strony Filozofa coś, co sprawiło, że prawie się od razu rozpłakałam... i nie wiem czy mam powody do płaczu, czy nie... ale fakt faktem - całkowicie ścięło mnie to z nóg, później jakoś nie mogłam powrócić do stanu względnego spokoju; smutnego, ale spokoju....
Otóż Filozof na swoich studiach miał do wykonania prezentację na dosyć ciekawy temat; nie mając sam doświadczenia w tej dziedzinie, zwrócił się o pomoc do mnie; a ja, zakochana w nim po uszka, zgodziłam się bez zastanowienia i niezważając na swoje egzaminy oraz złe samopoczucie, skleiłam mu tą prezentację...