Ostatnio wydarzyło się u mnie coś, co mnie bardzo męczy... Nie mogę spać, a jak już zasnę - to wtedy muszę prędzej czy później się obudzić - a wtedy... jest mi niewymownie przykro...
Kiedy pracowałam, przyjęto ze mną wiele jeszcze innych osób do zespołu - wśród nich był Poker. Jakoś tak od razu złapaliśmy ze sobą kontakt - Poker był niesamowity, miał świetne poczucie humoru i mieliśmy trochę wspólnych zainteresowań. Bardzo mocno go polubiłam, spotykaliśmy się od czasu do czasu; nawet zdążyłam już odwiedzić go w jego domu, kiedy był chory. Uwielbiałam z nim grać w gry komputerowe - bo raz, rozgrywka była fajna, a dwa, przyjemnie się rozmawiało i żartowało w tle.
Chciałam, żeby został moim przyjacielem po prostu. Ale nie wyszło. Teraz tylko strasznie się męczę, bo w głowie tylko mi piszczy "dlaczego, dlaczego?" - jest mi bardzo, bardzo przykro...